Jak techniczne problemy strony wpływają na sprzedaż i jak je naprawić
W ciągu ostatnich kilku lat przeprowadziliśmy audyt ponad 200 stron internetowych małych i średnich firm. Z naszych obserwacji wynika jednoznacznie: większość przedsiębiorców nie zdaje sobie sprawy, jak wiele potencjalnych klientów traci przez techniczne problemy, które są niewidoczne na pierwszy rzut oka. To nie są błędy w treści czy designie – to problemy głęboko ukryte w kodzie, konfiguracji serwera i architekturze strony.
Niewidzialny wróg: problemy z wydajnością ładowania
Klienci często mówią nam: „Moja strona ładuje się szybko”. Kiedy jednak przeprowadzamy szczegółowe testy, okazuje się, że rzeczywistość wygląda inaczej. Prawdziwy problem nie leży w czasie ładowania strony głównej, ale w wydajności podstron produktowych, formularzy kontaktowych i procesu zakupowego.
Weźmy przykład sklepu internetowego z branży odzieżowej, z którym współpracowaliśmy. Właściciel był przekonany, że strona działa poprawnie. Po szczegółowej analizie odkryliśmy, że strona kategorii ładuje się 4.2 sekundy, podczas gdy Google uważa za akceptowalny czas poniżej 3 sekund. Co gorsza, czas do pierwszej interakcji (First Input Delay) wynosił 380 ms – prawie czterokrotnie więcej niż zalecane 100 ms.
Skutek? 23% użytkowników opuszczało stronę przed jej pełnym załadowaniem. W przeliczeniu na realne straty: przy miesięcznym ruchu 10 000 użytkowników i średniej wartości zamówienia 200 zł, oznaczało to utratę około 46 000 zł miesięcznie.
Jak to naprawić w praktyce:
Zacznij od narzędzi takich jak Google PageSpeed Insights i GTmetrix. Zwróć uwagę nie tylko na ogólny wynik, ale na konkretne metryki: Largest Contentful Paint (LCP), Cumulative Layout Shift (CLS) i First Input Delay (FID). W przypadku wspomnianego sklepu, poprzez optymalizację obrazów, wdrożenie lazy loadingu i poprawę cache’owania, udało nam się skrócić czas ładowania do 2.1 sekundy, co przełożyło się na 18% wzrost konwersji.
Problem z formularzami: dlaczego klienci nie wysyłają zapytań
Formularz kontaktowy to często najsłabsze ogniwo strony. Badamy setki formularzy miesięcznie i widzimy te same błędy powtarzające się w różnych firmach.
Klasyczny przykład: firma consultingowa, która skarżyła się na niską liczbę zapytań przez formularz. Po analizie okazało się, że formularz miał 12 pól do wypełnienia, w tym kilka nieoznaczonych jako obowiązkowe, co wprowadzało niepewność. Dodatkowo, po wysłaniu formularza użytkownik nie otrzymywał potwierdzenia – po prostu wracał na stronę główną bez żadnego komunikatu.
Rozwiązanie, które działa:
Optymalny formularz ma 3-5 pól maksymalnie. Każde pole powinno być jasno oznaczone jako obowiązkowe lub opcjonalne. Kluczowe jest natychmiastowe potwierdzenie wysłania – najlepiej z informacją, kiedy klient może spodziewać się odpowiedzi. W przypadku wspomnianej firmy consultingowej, po uproszczeniu formularza do 4 pól i dodaniu wyraźnego potwierdzenia, liczba zgłoszeń wzrosła o 67% w ciągu miesiąca.
Responsywność to nie wszystko: problemy z doświadczeniem mobilnym
Wielu właścicieli stron uważa, że responsywność = optymalizacja mobilna. To nieprawda. Responsywność oznacza tylko, że strona „dopasowuje się” do ekranu, ale nie gwarantuje dobrego doświadczenia użytkownika.
Pracowaliśmy z restauracją, której strona była technicznie responsywna, ale na mobile’u menu nawigacyjne było tak małe, że trzeba było powiększać ekran, żeby trafić w link. Przycisk „zamów online” był ukryty pod złożoną akordeonową sekcją, a formularz rezerwacji stołu wymagał przewijania poziomego.
Jak zapewnić prawdziwie dobre doświadczenie mobilne:
Testuj swoją stronę na prawdziwych urządzeniach, nie tylko w emulatorach. Zwróć uwagę na:
- Rozmiar przycisków (minimum 44×44 px)
- Odległości między elementami interaktywnymi
- Czytelność tekstu bez potrzeby powiększania
- Łatwość wprowadzania danych w formularzach
Po przeprojektowaniu strony restauracji z myślą o mobile-first, konwersja z urządzeń mobilnych wzrosła o 142%.
Problemy z kompatybilnością przeglądarkową
To jeden z najbardziej pomijanych aspektów. Większość firm testuje strony tylko w Chrome, zapominając, że znaczący odsetek użytkowników (zwłaszcza w korporacjach i wśród starszych demografii) używa innych przeglądarek.
Mieliśmy klienta z branży B2B, którego strona działała idealnie w Chrome, ale w Internet Explorer 11 (którego wciąż używa około 3% użytkowników) layout się całkowicie rozjeżdżał. Co gorsza, dotyczyło to właśnie strony z formularzem zapytania ofertowego – czyli tej, z której korzystali potencjalni klienci korporacyjni.
Praktyczne podejście do kompatybilności:
Sprawdź analytics swojej strony i zidentyfikuj, z jakich przeglądarek korzystają Twoi użytkownicy. Następnie przetestuj kluczowe ścieżki konwersji (formularze, proces zakupowy, kontakt) w tych przeglądarkach. Nie musisz zapewniać idealnego wyglądu we wszystkich przeglądarkach, ale funkcjonalność musi działać poprawnie.
Ukryte błędy JavaScript blokujące konwersje
To problem, który może być szczególnie podstępny, ponieważ często nie objawia się wyraźnymi błędami. Chodzi o błędy JavaScript, które nie „wywalają” całej strony, ale blokują konkretne funkcje.
Przykład z życia: sklep internetowy, w którego koszyku nie działała aktualizacja ilości produktów. Użytkownik mógł dodać produkt do koszyka, ale kiedy próbował zmienić ilość, nic się nie działo. W konsoli przeglądarki był cichy błąd JavaScript, który blokował tę funkcję. Przez 3 miesiące nikt tego nie zauważył, a strona straciła szacunkowo 120 000 zł sprzedaży.
Jak monitorować takie problemy:
Regularnie sprawdzaj konsolę przeglądarki pod kątem błędów. Używaj narzędzi do monitorowania rzeczywistych zachowań użytkowników, takich jak Hotjar czy Microsoft Clarity. Zwracaj szczególną uwagę na momenty, gdy użytkownicy porzucają koszyk lub formularz – często właśnie tam kryją się techniczne problemy.
Podsumowanie: od diagnozy do działania
Techniczne problemy stron internetowych to cichy zabójca konwersji. Nie chodzi tylko o to, że strona „nie działa” – chodzi o to, że działa nieoptymalnie, tracąc po drodze potencjalnych klientów.
Klucz do sukcesu leży w regularnych audytach, testowaniu na różnych urządzeniach i przeglądarkach oraz monitorowaniu rzeczywistych zachowań użytkowników. Pamiętaj, że nawet drobne poprawki techniczne mogą przynieść znaczący wzrost konwersji – często znacznie większy niż kosztowne kampanie marketingowe.
W naszej praktyce widzimy, że firmy, które regularnie dbają o techniczną kondycję swoich stron, notują średnio o 35% wyższe wskaźniki konwersji niż te, które skupiają się wyłącznie na marketingu i treści. Technologia to nie koszt – to inwestycja, która zwraca się w realnych przychodach.
